Forum www.yerba.fora.pl Strona Główna www.yerba.fora.pl
Pierwsze niezależne forum o Yerba Mate
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy    GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Artykuły na temat yerba mate... i nie tylko...

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.yerba.fora.pl Strona Główna -> Pogaduszki o yerbie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
garys




Dołączył: 17 Sty 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 10 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ślunsk

PostWysłany: Pon 13:38, 09 Lut 2009    Temat postu: Artykuły na temat yerba mate... i nie tylko...

Przeglądając internet natrafiłam na bardzo ciekawy artykuł na temat naszego pięknego i pachnącego Palo Santo (jak się okazało po polsku to po ptostu Gwajakowiec lekarski lub jak kto woli Gwajak Rolling Eyes )

Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

Wklejony w całości
Cytat:
Gwajak to drewno ekstremalnie twarde i gęste - wrzucone do wody natychmiast tonie. W swojej strukturze zawiera znaczne ilości substancji oleistych, które nadają mu trwałość i właściwości samosmarowne. Substancje te na kilka stuleci uczyniły z drewna gwajakowego ceniony i poszukiwany medykament stosowany w całej Europie Zachodniej.

Drewno z drzew gwajakowych (Guaiacum sanctum, Guaiacum officinale) trafiło do Europy już na początku XVI wieku. Nazywano je wówczas Lignum vitae, od dawnej nazwy łacińskiej. Ojczyzną tych wiecznie zielonych drzew lub krzewów jest Ameryka Środkowa - od południowych stanów USA po północną Brazylię.

Drzewa w porze kwitnienia, obsypane dorodnymi, intensywnie niebieskimi kwiatami przyciągały uwagę, a niezwykła wytrzymałość i twardość drewna zawierającego oleistą substancję, była kojarzona z siłą i zdrowiem. Przesłanki te zachęciły do wypróbowania nowego specyfiku w medycynie.

Jak pisano w XVII wieku najlepiej nadawała się do tego szeroka twardziel gwajakowa. "Im drewno więcej ma czarnego rdzenia, tym lepsze jest, bo tam znajduje się więcej żywicy". Drewno bielaste, które francuscy kupcy nazywali "obset" było mniej cenione. Według opisów ważny był również wiek drzewa, z którego pochodziło drewno. "Najlepsze jest drewno z drzew w wieku średnim, które jest najsilniejsze, podczas gdy młode drzewa nie są jeszcze doskonałe, a stare są jednak słabe i bez siły. Taki wiek średni rozpoznaje się po sękach średniej wielkości".

Przy ewentualnym zakupie warto było sprawdzić autentyczność gwajaku. "Wielu próbuje to drewno w wodzie, bo ze względu na swój ciężar nawet w małych kawałkach tonie, kiedy wszystkie inne drewna pływają".

Drewno gwajakowe ścierano na proszek lub drobne wióry. Miały one szarawe zabarwienie i były trzymane we flakonach z ciemnego szkła, bowiem w kontakcie z powietrzem i światłem szybko przebarwiały się na zielono i, jak uważano, traciły wówczas część ze swych leczniczych właściwości. Ekstrahowano je najczęściej za pomocą gorącej wody. Uzyskany ekstrakt o korzennym zapachu i gorzkim smaku był już gotowym lekarstwem, stosowanym w zasadzie na wszystkie ludzkie dolegliwości. Według literatury z XVII, XVIII i XIX wieku drewno to miało niezwykłą moc uzdrawiającą."Ma ono siły przeciwdziałające truciznom i stosuje się je przeciw chorobom zakaźnym - prócz Boga nie można by stworzyć bardziej pewnego i bezpiecznego środka".

"Olej z tego drewna oczyszcza krew, powoduje poty, łagodzi bóle kończyn. Jest dobry na podagrę, jeżeli posmaruje się nim bolące miejsca. Leczy otwory w szyi i wszystkie zewnętrzne krosty, złośliwe francuskie szkody i wrzody, na jakich miejscach by nie występowały, a również wrzody weneryczne. Leczy próchnienie kości i chroni przed nim. Usuwa gwizdanie w uszach. Służy przeciw epilepsji, także gdy zostanie tylko zewnętrznie posmarowany na kręgosłup. Zabija robaki w brzuchu, łagodzi kolkę i znakomicie usuwa bóle zębów kiedy z bawełną parę kropli zostanie położonych na ząb".

Współczesna medycyna obaliła wiele z powyższych przekonań, jednak słuszność kilku została potwierdzona. Wyciągi z drewna gwajakowego zawierają między innymi kwasy żywiczne, terpeny, wanilinę i saponiny (roślinne glikozydy rozpuszczalne w wodzie). Do dziś stosuje się je na stany zapalne oraz jako środek przeczyszczający, napotny i moczopędny.

Przepis na przyrządzenie gwajakowej mikstury leczniczej jest bardzo prosty. Jedną łyżeczkę wiórów z tego drewna należy wsypać do 1 litra wody i gotować na wolnym ogniu przez 15 - 20 minut. Uzyskany wywar przecedzić i pić trzy razy dziennie po 1 - 2 ml zakraplając do przegotowanej wody. Oczywiście przestrzegamy przed samodzielnym wykonywaniem leku, a tym bardziej jego zażywaniem bez konsultacji z lekarzem.


Ja tylko dodam od siebie taką ciekawostkę, że wanilina stanowi jeden ze składników aromatycznych wanilii (no nic w tym dziwnego prawda? bo sama nazwa na to wskazuje). Ale japońscy badacze w 2006 roku wyodrębnili wanilinę z (UWAGA!) krowiego kału, za co dostali w 2007 roku Nagrodę Nobla. Takie uzyskiwanie waniliny jest ponoć tańsze. A żeby było śmieszniej, to na rozdaniu nagród jedna z lodziarni wyprodukowała lody waniliowe, właśnie z waniliny z krowiego kału. Shocked Confused

Edit:

Dodaję kolejny artykuł, który mnie pochłonął

Źródło: [link widoczny dla zalogowanych]

Cytat:
Pierwszy raz zetknęłam się z tą nazwą jeszcze jako nastolatka, kiedy to na fali fascynacji literaturą iberoamerykańską zaczytywałam się „Grą w klasy” Cortazara. Niedostępna wówczas na naszym rynku, mate pozostała dla mnie wówczas jedną z tych egzotycznych osobliwości z dalekiego świata. Kilka lat później miałam okazję skosztować jej u znajomych, przygotowaną jak zwykła herbata, czyli po prostu zalaną wrzątkiem. Doznania były, delikatnie mówiąc, niezachęcające. Smak przypominał - nie bójmy się tego stwierdzenia – gorzką słomę. Jeszcze wtedy nie wiedziałam, że takie przygotowywanie tego napoju to akt barbarzyństwa i zamordowanie mate dokonane z zimną krwią (i gorącą wodą). Dopiero kilka lat później nauczyłam się ją pić i doceniać, jednak głębsze zrozumienie tego fenomenu, jakim jest picie mate przyszło dopiero w czasie podróży po Argentynie, kiedy zetknęłam się z nią w jej środowisku naturalnym.

Ostrokrzew paragwajski Yerba Mate to napar z liści ostrokrzewu paragwajskiego (Ilex paraguariensis), rośliny występującej w Ameryce Południowej, głównie na terenach Brazylii, Paragwaju, Chile i Argentyny. Na tych terenach też koncentruje się również największe spożycie tego napoju, choć duże ilości mate eksportowane są również na Bliski Wschód do Syrii i Libanu, gdzie trafiła wraz z emigrantami powracającymi z Ameryki Południowej.

Mate jest napojem o długiej historii. Indianie pili ją jeszcze długo przed konkwistą. Pierwsza wzmianka w kronikach hiszpańskich pochodzi z 1537 roku i opisuje napój pity w małej tykwie przez owiniętą w tkaninę rurkę z trzciny. Nazwę nadali mu prawdopodobnie jezuici od słów „herba” (łac. „zioło”, jednak ze względu na fakt, iż „h” w języku hiszpańskim jest nieme, słowo to przybrało postać yerba) oraz „mati”, co w języku keczua oznacza tykwę. Początkowo Hiszpanie byli przeciwni nieznanej używce. W 1596 r. gubernator Asunción Arias de Saavedra wydał dekret zakazujący spożywania mate. Stopniowo jednak – między innymi dzięki poparciu jezuitów, którzy widzieli w mate dobrą alternatywę wobec alkoholu, głównie chichy i guarano, ale też dobre źródło dochodów – mate zyskała na znaczeniu. To właśnie jezuici opanowali sztukę sadzenia ostrokrzewu paragwajskiego (ok. 1670 roku) i założyli pierwsze uprawy w okolicach wiosek i redukcji misyjnych. Utrzymywali też niemal wyłączną kontrolę nad produkcją yerba mate do czasu likwidacji redukcji w 1768 roku. W następnych latach produkcja na plantacjach malała, a większość yerby uzyskiwano z dziko rosnących drzew, aż po okresie wojen narodowowyzwoleńczych i ustaleniu się granic nowopowstałych państw, produkcja yerby stała się dla wielu z nich jednym z żywotnych czynników ekonomicznych.

Mate jest napojem o właściwościach leczniczych. Jak można wyczytać w rozmaitych źródłach: zawiera witaminy i minerały: A, C, E, B-1, B-2 (czyli ryboflawinę) i B-complex; karoten, kwas pantotenowy, biotynę, czyli witaminę H, magnez, wapń, żelazo, sod, potas, mangan, krzem, fosforyty, siarkę, cynk, kwas chlorowodorowy, chlorofil, cholinę oraz inozyt (Uff! Brzmi imponująco!). Podnosi odporność organizmu, polepsza trawienie, zwiększa koncentrację, czyści krew i usuwa z niej substancje toksyczne, niweluje zmęczenie, pobudza umysł, odchudza, wzmaga siły, zmniejsza stres i zwalcza bezsenność. Ma właściwości stymulujące, przeczyszczające, ściągające, moczopędne, napotne i przeciwgorączkowe. Pobudza tak, jak kawa, ale nie jest to efekt działania kofeiny, której jest w mate niewiele, ale mateiny, która stymuluje układ nerwowy, ale nie wywołuje przy tym uzależnienia. Redukuje też ciśnienie krwi.

Aż dziwne, że nie leczy raka, ruptury i agorafobii.

Mate gourds

Picie mate jest swoistym rytuałem. To nie tylko zaspokajanie pragnienia, ale cała ceremonia. Pije się ją w gronie przyjaciół, a zaproszenie do wspólnego celebrowania jest wyrazem akceptacji. Napój przygotowuje się w specjalnych naczyniach (zwanych również mate), wykonanych najczęściej z tykwy, ale zdarzają się też wykonane z drewna, bydlęcego rogu, metalu czy ceramiki. Pije się przez bombillę (w Argentynie wymawiają to „bombidżia”), rodzaj rurki z filtrem wykonanej na ogół z metalu (stali nierdzewnej, ale może też być srebrna lub złota) Mistrz ceremonii, tzw. cebador, napełnia naczynie w ¾ zmielonymi liśćmi mate, po czym zalewa gorącą – ale nie wrzącą! – wodą. Zgodnie z obowiązującym zwyczajem pije pierwszy. Jest to tak zwany „sierocy łyk”, gorący i gorzki. Pije do momentu, aż przez bombillę przechodzi powietrze. Następnie ponownie zalewa yerbę, ostrożnie lejąc wodę po bombilli, i podaje pierwszemu z pijących. Ten wypija wszystko do dna, po czym zwraca naczynie nie dziękując. Podziękowanie oznacza, że nie mamy już ochoty na więcej i cebador pominie nas w następnej kolejce. Po kolei piją wszyscy uczestnicy spotkania. Kiedy napar traci smak (czyli staje się lavado), gospodarz wyrzuca zawartość mate (pomagając sobie bombillą) i napełnia ponownie. Ceremonia trwa tak długo, dopóki nie podziękuje ostatni z pijących.

W czasie naszej podróży zostaliśmy zaproszeni do tej ceremonii przez strażnika regionalnego parku Urugua-i. Ranger ten miał polskie korzenie, choć po polsku mówił słabo i z zabawnym akcentem (rozczuliło mnie użycie słowa „lampka” zamiast latarka oraz przecudowna wymowa „maupy” z akcentem na „u”, kiedy wołał mnie, aby mi pokazać stadko wyjców, które żerowało w jego ogrodzie). Stanowił jednoosobowy personel opiekujący się parkiem i zapewne samotność mu nieco doskwierała, zwłaszcza, że do cywilizacji było dosyć daleko, a odwiedziny znajomych zapewne okazjonalne. Widać było, że nasza krótka wizyta sprawiła mu wiele radości. Ostatniego dnia pobytu, po powrocie ze spaceru po lesie i tropieniu egzotycznych ptaków, zatrzymaliśmy się na odpoczynek na tarasie jego domu. Zgrzani i spoceni dosłownie uwaliliśmy się na ławkach, nie mając już siły ruszyć ręką. Nie najlepiej znosiłam tamtejsze temperatury i energii wystarczyło mi już tylko na poruszanie oczami za przelatującymi kolibrami. Dwie czy trzy rundy mate sprawiły, że wstąpiły we mnie nowe siły, nabrałam wigoru i nowego entuzjazmu do życia. Szkoda, że nie miałam mate pierwszego dnia, kiedy poległam w starciu ze słońcem i upałem! Chyba jednak byłam odosobniona w mym zachwycie, bo Jurek po pierwszej rundce wycofał się z wyrazem maskowanego obrzydzenia na twarzy. No cóż, to specyficzny smak i nie każdemu będzie się podobać.

Bombilla Mate pije się zawsze i wszędzie, w dowolnym miejscu i o dowolnej porze. Szczególnie było to widoczne właśnie w prowincji Missiones na północy Argentyny, skąd pochodzi 85% argentyńskiej produkcji yerby. Wieczorem na chodnikach mieszkańcy ustawiają malutkie stoliki z fotelikami i raczą się mate, oddając się relaksowi i obserwując nocne życie miasta. Jeśli chce się pić mate w ciągu dnia, a nasze zajęcia wymagają dużej mobilności, warto zaopatrzyć się w specjalny termos. Wodę uzupełnić można niemal na każdym kroku – w sklepach i placówkach usługowych dostępna jest za symboliczną opłatą woda podgrzana do odpowiedniej temperatury. Zwłaszcza w Puerto Iguazu często widywałam osoby poruszające się po mieście z mate w ręce i termosem pod pachą. Zetknęłam się również z mate w wersji wyczynowej – w drodze na lotnisko w Iguazu. Busik obsługiwały 4 osoby (Argentyna jest w trudnej sytuacji ekonomicznej i ma duże ukryte bezrobocie, stąd takie osobliwości). Kierowca i dwie osoby siedziały w pierwszym rzędzie, czwarta osoba stała zgięta w pół za nimi. Panowie wydobyli bardzo elegancką skórzaną torbę przeznaczoną wyłącznie do przenoszenia wszystkich akcesoriów potrzebnych do parzenia mate. Jeden z nich przyjął rolę cebadora i przygotował napar zgodnie z wszelkimi zasadami sztuki, co w trzęsącym się i kołyszącym busie wymagało dokonywania cudów ekwilibrystyki. To zdarzenie uświadomiło mi jak głęboko zakorzeniony w tej kulturze jest zwyczaj picia mate i ceremoniał z nim związany.

Na północy na ogół pije się mate czystą, czyli mate amargo, ale można też ją przyrządzić na słodko, wsypując cukier na liście yerby i dopiero wtedy zalewając wodą. Aby otrzymać taki napar, prosimy o mate dulce. Z taką odmianą spotkałam się na południu kraju – właściciel hotelu, w którym zatrzymaliśmy się w Ushuaia był zwolennikiem słodkiej mate. Uważa się, że dodawanie cukru psuje naczynie, więc jeśli domownicy mają różne preferencje, używają różnych naczyń mate.

W sprzedaży dostępne są również wersje z dodatkiem innych ziół, np. mięty czy tymianku (mate compuesta). Nie miałam okazji ich skosztować, więc nie potrafię nic powiedzieć na ich temat.

Nie muszę chyba dodawać, że koneserzy mate uważają, że dodawanie do niej czegokolwiek (a zwłaszcza cukru!) to barbarzyństwo i obraza boska.

Nie pytajcie mnie, czy w Polsce można kupić mate i akcesoria do niej – nie wiem. Jakiś czas minie, zanim zniszczę moje zapasy (2,5 kg osobiście przytargane na plecach oraz 0,5 kg podarowane przez Antka - dzięki Antek!). Może w przyszłości zamieszczę tu linka do jakiegoś egzotycznego sklepu, a teraz idę napocząć kolejną paczkę.


Post został pochwalony 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Paketu-Berimbau




Dołączył: 29 Sie 2009
Posty: 114
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 5 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dębno
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 1:27, 01 Wrz 2009    Temat postu:

nie wiem czy ktoś już na to trafił ale znalazłem ciekawą strona z genialnym pomysłem na spotkanie z Yerba mate Very Happy [link widoczny dla zalogowanych]

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Palo S
grafik



Dołączył: 24 Lis 2008
Posty: 412
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 22 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 7:47, 02 Sie 2011    Temat postu:

Przeprowadzono badania dotyczące bakteriobójczego działania Yerba Mate. Do badań użyto ekstrakty z 4 różnych marek handlowych ostrokrzewu paragwajskiego i oceniano je pod kątem ich zdolności do hamowania lub unieszkodliwienia bakterii.
Badano Wyciągi wodne pod kątem aktywności przeciwbakteryjnej przeciw bakteriom Escherichia coli i Staphylococcus aureus. S.aureus okazał się bardziej wrażliwy na wyciąg z Yerba Mate niż E. coli. Minimalne stężenie bakteriobójcze zostały określone na około 150-800 mg/ml w przypadku E.Coli i 25-50 mg/ml w przypadku S. aureus. Gatunki yerby produkowane w Urugwaju miały zmniejszoną aktywność wobec E.coli w porównaniu do marek argentyńskich. W praktyce planuje się włączyć yerbę (jako naturalny antybiotyk) do produktów spożywczych w celu osiągnięcia dłuższego okresu trwałości.

http://onlinelibrary.wiley.com/doi/10.1111/j.1750-3841.2011.02255.x/abstract


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Meszuge




Dołączył: 28 Mar 2010
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 8:02, 28 Sie 2011    Temat postu: Re: Artykuły na temat yerba mate... i nie tylko...

garys napisał:
Przeglądając internet natrafiłam na bardzo ciekawy artykuł na temat naszego pięknego i pachnącego Palo Santo (jak się okazało po polsku to po ptostu Gwajakowiec lekarski lub jak kto woli Gwajak Rolling Eyes )

Pofantazjować zawsze miło. A palo santo to Bursera graveolens. Z gwajakowca robi się trzonki do wideł i syrop Guajazyl.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.yerba.fora.pl Strona Główna -> Pogaduszki o yerbie Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin